Hiszpania wraca
Ale nie jak dumna przed wiekami armada, a tylko ułożona na marach. Wcześniej według wszelkich reguł rozłożona na łopatki przez Chile, które dotąd Hiszpanii ulegało, ale w najważniejszym momencie postanowił dotychczasowego nauczyciela wywołać do tablicy, przeegzaminować, a następnie wpisać do indeksu dwóję za umiejętności i tyle samo z powodu liczby strzelonych bramek.
Fani Hiszpanii jednak chyba coś przeczuwali. Niby rozpaczali na trybunach, ale była to rozpacz kontrolowana, wytłumiona, a zatem oczekiwana. Sympatycy Casilliasa i spółki chyba widzieli, że sprawny dotychczas automat niemal momentalnie pokrył się korozją, której drucianą szczotą już nie sposób usunąć. Trzeba ten organizm zdecydowanie odmłodzić, nawet kosztem obniżki klasy w najbliższej przyszłości. Nie zrobiono tego na czas i drużyna hiszpańska wywołać zdążyła na tym mundialu dwukrotnie odruch miłosierdzia. Dobrze chociaż, że miłosierdzia, bo to uczucie ze pożądane, kreatywne i pozytywne. Ale prawda jest taka, że na ciągle aktualnych mistrzów świata patrzeć można było już tylko nostalgicznie. Oto na naszych oczach – niemal momentalnie – runęła pewna generacja, filozofia i sposób gry, który zadziwiał świat. Wielcy do niedawna gwiazdorzy nie byli w stanie wyjść poza własny cień, stali się po prostu powielaczami własnych pomysłów, wtórnikami, jak papier zastępczy po zgłoszeniu zagubienia prawa jazdy.
Hiszpanie muszą zmienić wszystko. W pierwszym rzędzie przekonanie, o tym, że w Brazylii nastąpił tylko wypadek przy pracy. Bez ważnego prawa jazdy wypadek nie wzbudza współczucia, a może przysporzyć mnóstwo kłopotów.
Zadumany Tomasz Pazdyk
Komentarze