Fantazja i zakalce
Futbol na mundialu nieuchronnie przedostał się do zaawansowanej fazy grupowej. Ten fakt niekoniecznie cieszy wszystkich miłośników futbolu. Obawiają się oni, że po radosnej twórczości nastanie teraz czas kunktatorstwa, na baczne murowanie własnej bramki, a skończy udane dotychczas polowanie na bramki i wysoka przeciętna strzelecka na mecz.
Ze sporą pewnością taki obrót można było brać pod uwagę już przed meczem Grecji z Japonią. Grecy wiadomo – potrafią strzelić jedną bramkę dającą prowadzenie, by później okopać się i skutecznie bronić niczym mityczny Leonidas w wąwozie Termopile. Sławetny ów mąż mimo heroizmu skończył jednak marnie wystawiony na zatracenie przez pasterza zdrajcę, który wskazał Persom sekretne przejście do jaru. Japonii widocznie nikt sekretnej drogi do greckiej bramki nie wskazał potajemnie i w rezultacie oglądaliśmy senne widowisko, bo jedni (Japonia) nie potrafili, a drudzy (Grecja) nie bardzo chcieli wygrać. Leonidasowi prawie udało się przeżyć, a Grecji na tym mundialu nikt tego specjalnie nie życzy i nie pożałuje jej gdy wyjazd przedwczesny do domów stanie się faktem. Dobre chociaż i to, że organizatorzy ten zakalcowaty spektakl ustawili na północną porę i wielu poszło spać. Choć z drugiej strony gdyby nawet nie poszli i tak pewnie by zasnęli przed telewizorem, tyle tylko że w pozycji mniej luksusowej.
A parę godzin wcześniej mieliśmy fantastyczne widowisko Kolumbii z WKS. Grecy jednak, a zapewne i Japończycy ten spektakl sobie odpuścili, zapewne z przyczyn szkoleniowych.
Czasami jednak warto włączyć telewizor.
Włączony Tomasz Pazdyk
Komentarze