Świat oszalał na punkcie Ochoi!
No to facet ma przechlapane. Oczywiście, w pozytywnym sensie, bo jego menedżer zapewne od kilkunastu godzin odbiera telefony od włodarzy klubów z całego świata.
Guillermo Ochoa wczoraj dwoił się i troił by piłka po strzałach Canarinhos nie wpadła do jego bramki. Oczywiście, umówmy się, przeciwnicy często trafiali wprost w niego, ale właśnie bramkarz od tego jest by szczęście mu sprzyjało.
Meksykanin, któremu z końcem czerwca kończy się umowa z francuskim AC Ajaccio, zaliczył sześć kapitalnych interwencji. To najwięcej na tych mistrzostwach i wspólnie z golkiperem Algierii dzierży palmę pierwszeństwa w tej kategorii.
To nie był łatwy sezon dla Ochoi, na którego punkcie, po ostatnim gwizdku sędziego, oszalał piłkarski światek. Jego ligowa drużyna pożegnała się z Ligue 1, a on puścił ponad 70 goli. Jednak nie był głównym sprawcą przykrej degradacji - zdarzały mu się fantastyczne interwencje, był dyżurnym ratownikiem tyłków swoich defensorów.
Nie byłbym prawdziwym Polakiem, gdybym w tym całym szaleństwie nie próbował doszukać się swojskiego akcentu.
Otóż mało kto wie, że Guillermo Ochoa to „wynalazek” Leo Beenhakkera! Tak, tak, były selekcjoner biało-czerwonych podczas swojej przygody w meksykańskim Club America został oczarowany umiejętnościami popularnego Memo do tego stopnia, że wyciągnął go z rezerw i dał mu szansę w pierwszym zespole.
Ochoa jako człowiek, który zatrzymał Brazylię, już niedługo stanie przed szansą na diametralną zmianę życia. Z bramkarza, który puścił w sezonie ponad 70 goli, a jego drużyna spadła z ligi, może stać się zawodnikiem jednego z najsłynniejszych klubów świata. Padają takie firmy jak Arsenal Londyn, czy Liverpool FC. Chyba że wybierze jedynie pokaźne zarobki i rolę maskotki w jakimś arabskim zespole.
Wypada żywić nadzieję, że oglądaliśmy tylko miły zwiastun dłuższej meksykańskiej telenoweli.
Tomasz Pazdyk
Komentarze