Za mundialem mundial
No i mamy problem. Dwa dni przerwy w mundialu? Organizm jest wytrącony z rytmu i źle funkcjonuje. 18:00 i nic. Nie ma meczu, za to jest pustka. Tylko matki, żony i kochanki są zadowolone. Ale też tylko do czasu, bo rozdrażnionego niedźwiedzia lepiej nie zaczepiać bez uzasadnionej potrzeby. – Kochanie może byśmy poszli do kina lub na zakupy? Takich pytań lepiej nie zadawać prawdziwemu miłośnikowi piękna futbolu. Lepiej przemykać cichutko po pokoju, omijać z daleka otomanę na której leży jak kłoda rozedrgany organizm pana domu pozbawionego – na szczęście tylko do jutra – możliwości pochłaniania mundialu.
A ten mundial jest jak alibi od trosk. Szczególnie w Polsce gdzie poziom piłki skopanej osiągnął poziom jak najbardziej skopany. To właśnie spragnieni niepolskiego futbolu fani chłoną brazylijską imprezę, bo przynajmniej przez miesiąc mają możliwość doznać wrażeń estetycznych, a zatem pożądanych, a nie skopanych bezdusznie przez kopaczy made in nasze. Trzeba przy okazji mieć nadzieję, że nasi ligowcy też polegują na otomanach i dwa dni przerwy działa na nich deprymująco. Bo oni nie powinni chcieć żadnych przerw w mundialach, bo taka impreza powinna dla nich trwać w nieskończoność. Jeden mundial się kończy, dzień przerwy (co najwyżej) i powinien zaczynać się następny. Wtedy nasze orły faktycznie mogłyby się czegokolwiek nauczyć.
Pojawia się tylko jeden feler z takim permanentnym mundialem. Nie byłoby czasu, żeby przeprowadzić eliminacje do kolejnego. I w ten sposób nasi by nigdy w takiej imprezie nie zaistnieli. Musieli by tylko leżeć na otomanach i gapić się w telewizor. Tak zamknie się koło niemocy. Tak źle i tak niedobrze.
Tęskniący za ćwierćfinałami Tomasz Pazdyk
Komentarze