Idole nie zachwycają
Największe gwiazdy, które przez cały poprzedni sezon czarowały nas swoją grą, na mundialu jakby przygasły. Efekt ciężkiego sezonu, zbyt duża presja ojczyzny czy słabi partnerzy za plecami?
Lionel Messi jakoś nie może się dogadać z zespołem, nie widać chemii między nim a „kolegami” z zespołu, ale dwa ważne gole zdobył i basta. Iran i Bośnia i Hercegowina przekonały się, że zawodnika Barcelony należy strzec jak oka w głowie, bo marzenia o awansie z owej głowy jednym kopnięciem wybić potrafi.
Potrafi również wpływać na selekcjonera. Po Brazylii chodzą słuchy, że za zmianami w trakcie meczu stoi nie kto inny jak as Barcelony.
W ogóle Argentyna kibiców nie zachwyca i nie porywa. Nie tak miało to wyglądać - Albicelestes po prostu brakuje jaj. Zatem pominięcie przez selekcjonera Carlosa Teveza wydaje się być poważnym błędem. Na ocenę tej decyzji przyjdzie czas po ostatnim meczu Argentyny, ale jak pokazuje jej dyspozycja, niekoniecznie będzie to finał.
Czarne chmury zebrały się również nad największym rywalem Messiego, czyli Cristiano Ronaldo. Popularny CR7 niczym nie przypomina zawodnika, który w Lidze Mistrzów lał każdego, a w barażach do mistrzostw świata w pojedynkę wybił Szwedom futbol z głowy.
Skrzydłowy Realu Madryt od początku turnieju zmaga się z kontuzją, lecz, mimo ostrzeżeń lekarzy o możliwym końcu kariery, w dwóch meczach wystąpił. W spotkaniu z Niemcami człapał bez planu po murawie, a jego koledzy za Chiny Ludowe nie potrafili mu dograć piłki, czym był ewidentnie sfrustrowany. Przeciwko Stanom Zjednoczonym na boisko wyszedł mocno zmotywowany, jakby chciał wszystkim pokazać, że jest zdrowy jak koń, a bez niego Portugalia znaczy tyle co woda gazowana dla Jankesa w zestawie McDonald’s.
Świetnie wyszkolony technicznie, boski Cristiano kilka razy ośmieszył zawodników Juergena Klinsmanna tańcząc z piłką, ale znacznie częściej udawało mu się kopnąć piłkę w trybuny lub niedokładnie podać. Frustracja (CR7 oraz jego fanów) narastała z sekundy na sekundę. Kulminacją był drugi gol dla USA. Cały świat wstrzymał oddech, gdy kamera pokazała twarz Portugalczyka który chyba godził się z czarterem do domu.
Jednak nie poddał się i okazał się twardszy od żelu na swoich włosach, gdy w doliczonym czasie gry fantastycznym podaniem obsłużył Silvestra Varelę.
Poczekajmy więc z surowymi ocenami bogów futbolu. Może pewna awansu Argentyna eksploduje formą, a Portugalia w ostatnim meczu, i przy sprzyjających wynikach rywali, przeczołga się do 1/8 finału?
Bo któż by nie chciał w zobaczyć w drodze do finału starcia dwóch gigantów? W formie lub w dołku, gdy staną przeciwko sobie, ambicja i mobilizacja zrobią swoje.
Dopóki piłka w grze…
Tomasz Pazdyk
Komentarze